Na rogu mojej ulicy otworzył się w zeszłym tygodniu sklepik z dziecięcą odzieżą oraz akcesoriami. Być może nie miałoby to dla mnie znaczenia, ale coś mnie podkusiło, żeby tam zajrzeć. Nie miałam właściwie powodu, bo nie spodziewam się dziecka ani nikt ze znajomych go w najbliższym czasie nie planuje.
Koleżanka w sklepie z dziecięcymi rzeczami
Powiedzmy jednak, że była to taka potrzeba chwili. Co z tego wynikło? Okazało się, że w tym sklepie pracuje moja dawna, bardzo dobra niegdyś koleżanka. Znajomość nasza się urwała na którymś tam etapie edukacji, gdyż po prostu nie miałyśmy czasu się spotykać i wiadomo jak to jest, kontakty się w naturalny sposób rozluźniały. Teraz jednak okazało się, że sklep oferujący akcesoria dziecięce, który znajduje się tuż przy moim domu, to jej nowe miejsce zatrudnienia. Obiecałam, że będę ją tam często odwiedzać. Obawiam się tylko, że w końcu zacznę kupować te ciuszki i akcesoria i zacznę z mężem gadać o dziecku. Myślę jednak, że to jeszcze nie czas na to. Umówiłam się też ze znajomą na kawę w neutralnym środowisku, a także zaprosiłam ją do siebie, jeśli będzie miała kiedyś chęć. Ja pracuję z domu, więc w każdym momencie praktycznie może do mnie zajrzeć, po pracy czy przed. Chętnie przygotuję jej obiad, kiedy będzie zmęczona akcesoriami dla dzieci. Planujemy odświeżyć nasze kontakty. Ona tak samo jak ja poczuła, że tak musiało być. Ona również nie jest za bardzo zainteresowana tymi rzeczami dla dzieci, ale po prostu szukała na szybko pracy i znalazła właśnie taką. Pracowała już w handlu i mówiła, że jej nie przeszkadza praca z klientami.
Matki zaś często są dość miłe dla sprzedawców, więc nie narzeka na swoje obecne zajęcie, przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że długo będzie miała do mnie blisko. Kiedyś życie nas rozdzieliło, ale może teraz znowu wrócimy do naszych przyjacielskich spotkań.